poniedziałek, 24 grudnia 2007

Smakowanie spokoju

Będę pisał o świętach - ostrzegam tych, na których obecność Bożego Narodzenia w tekście źle działa.

Beirut, Metaxa i blogowanie
Takich świąt mi było trzeba. Jakoś w tym roku jestem wyjątkowo zadowolony, mogę nawet powiedzieć "spragniony" świąt. Po raz pierwszy w życiu mam regularny rytm pracy, wyrwanie się z niego odczuwam wręcz jako namacalną przyjemność.

Kolędy mają swój czas w ciągu roku, i nie można im tego odmówić. Stosunkowo szybko jednak dochodzi do znudzenia nimi, szczególnie jak w odtwarzaczu włączona jest funkcja repeat. Okazuje się, że równie dobrze, albo i lepiej, do kolędowania nadaje się Beirut, Iron & Wine i Keith Jarret.

Johnny Walker jest dobry. Nawet bardzo dobry, jak większość whisky (nie powiem wszystkie, bo są produkcje naszych południowych sąsiadów stworzone chyba w celu skłonienia człowieka do abstynencji). Jednak pięciogwiazdkowa Metaxa wieczorem, po pracy, kiedy za oknem mróz a w szklaneczce niebo...

No i wreszcie jest czas - na czytanie, pisanie i zamyślanie się. Z tym ostatnim bywa różnie, bo z łatwością zamyślam się wszędzie i na każdy temat ( jak Pan Blaki), więc nie jest to nic ultra-wyjątkowego. Na czytanie w spokoju ducha zwykle nie ma czasu - w pracy, jak to w pracy, wiadomo... Z pisaniem jest jeszcze gorzej, a nie mam na myśli tylko bloga, ale i sesje, i prace magisterskie, i inne mniejsze lub większe rozprawy. Nawet się nie łudzę, że w ciągu kilku dni świąt spełnię wszystkie moje plany literackie; ale przyjemnie jest przynajmniej poczuć pióro w dłoni.

Kutia została zrobiona
Nic dodać, nic ująć. Chyba mi wyszła zacnie, ale to się okaże po wigilii :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

OJ, KUTIA BYŁA WSPANIAŁA, ZAWSZE BĘDZIE MI SIĘ KOJARZYŁA, NIE TYLKO ZE ŚWIĘTAMI ALE I Z TOBĄ - FRANCISZKU+ULA-
CULAm

Anonimowy pisze...

rany!!!!
kutia moje Chrzestnej Matki!
stoi zapomniana od Wigilii w lodówce o_0
jest najwspanialsza na świecie i został jeszcze jeden słoik...
całe szczęście, że ten wpis mi o niej przypomniał - lecę, śpieszę z salwunkiem!

(hmm, moze jednak blogi mają JAKIEŚ dobre strony? :D)

Franc pisze...

Haha!!! Zwycięstwo, wiktoria, alleluja! Nikt nie przypuszczał ale wszyscy mieli nadzieję: Ganelon przekonał się do blogów. Może to dopiero początek, może na razie maleńki krok, drobny gest wyciągnięty, niechcący, w naszą stronę... Ale jest! Jakże to podnosi na duchu,przywraca nadzieję. Z grona Anonimowych Blogerów zaczyna wyglądać ktoś znajomy :)